Dzisiaj postanowiłam gruntownie oczyścić włosy używając do tego szamponu Barwa pokrzywa. Ziołowe szampony zawsze kojarzyły mi się z kołtunami nie do rozczesania, jednak decydując się na świadomą pielęgnacje włosów chciałam się również w taki zaopatrzyć.
Dzisiejsza NDW zaczęła się troszkę inaczej niż jej poprzedniczki, ponieważ nie użyłam ani kropli olejku i przeszłam od razu do umycia włosów. Rozcieńczyłam delikatnie szampon wodą i nałożyłam go na skalp oraz włosy na całej długości. Początkowo szampon bardzo kiepsko się pienił, jednak z czasem było o wiele lepiej. Włosy bardzo mocno się oczyściły. Po spłukaniu szamponu były błyszczące, ale również bardzo poplątane. Następnie na 15 minut nałożyłam regeneracyjna maskę do włosów zniszczonych Planeta Organica.
Gdy wysuszyłam włosy zimnym powietrzem było już bardzo
późno, dlatego związałam je w koczek ślimaczek i położyłam się spać.
Przez noc koczek niestety bardzo ucierpiał i się roztrzepał a rano
obudziłam się mając na głowie jedynie kucyka.
Maska Planeta Organica jest jedną z niewielu masek, do której mam mieszane uczucia i nie zupełnie wiem co o niej powiedzieć. Moje pierwsze spotkanie z nią skończyło się tragicznie. Włosy nabrały puchu i sterczały na wszystkie strony. Wydaje mi się, że była to wina protein, które w tamtym czasie intensywnie używałam. Dzisiejsze podejście do niej dało odmienny, niesamowity efekt. Włosy były mocno wygładzone, sypkie (co u mnie się rzadko zdarza). O dziwo prawie wcale na włosach nie pojawiło się odkształcenie od gumki a moje włosy zrobiły się proste!!